A+ A A-

Tales From Topographic Oceans

Oceń ten artykuł
(742 głosów)
(1973, album studyjny)
1. The Revealing Science Of God - Dance Of The Dawn (20:27)
2. The Remembering - High The Memory (20:38)
3. The Ancient - Giants Under The Sun (18:34)
4. Ritual - Nous Sommes Du Soleil (21:35)

Czas całkowity: 81:14

dodatkowo na wydawnictwie Elektra remaster z 2003 roku:
5. Dance of the Dawn (studio run-through) (23:35)
6. Giants under the Sun (studio run-through) (17:17)
- Jon Anderson ( vocals )
- Steve Howe ( guitars and vocals )
- Chris Squire ( bass and vocals )
- Rick Wakeman ( keyboards )
- Alan White ( drums )

2 komentarzy

  • Konrad Niemiec

    Sięgnąłem na półkę po dawno nie słuchaną płytę, aby sprawdzić czy działa jak dawniej...
    Bardzo lubię YES, więc i czas odświeżyć stare wspomnienia.
    I co?
    Genialne. Płyty jak dawniej urzekają swoją muzyką. 4 długie, wspaniałe suity, ponad 80 minut muzyki, to nawet w tamtych czasach było osiągnięcie. I najważniejsze, że to się nie zestarzało, że dalej daje emocje, że pomimo tego, iż znam te płyty na pamięć to dalej mnie zaskakują.
    Celowo nie chcę się rozpisywać o koncepcji płyty, przyczynach powstania, czy odbiorze jej przez innych słuchaczy. Piszę z pozycji fana, który chce zarekomendować jedno z najlepszych dzieł rocka symfonicznego w dziejach tego gatunku. Ta płyta to obcowanie z wielką kulturą w pełnym tego słowa znaczeniu.
    Może tylko drobna uwaga - jeśli ktoś tej płyty jeszcze nie zna, to musi wiedzieć, że nie jest to płyta dla wszystkich. To płynące dźwięki, bez długich indywidualnych solówek, świetne napisane, zaaranżowane i zagrane. Kompozytorski majstersztyk, ale miejscami bardzo stonowany, dużo plam muzycznych, klimatów i niedużo rzeczywistej instrumentalnej wirtuozerii. Więc miłośnicy łomotu muszą tą pozycję omijać z daleka.
    Miłośnicy współczesnego proga muszą poznać tą pozycję, bo warto wiedzieć, że wszystko co w progu jest teraz powstało już dawno, dawno...
    A "Opowieści.." to naprawdę wielka rzecz.
    Na zawsze ocena 10/10!!

    Konrad Niemiec środa, 05, listopad 2014 12:11 Link do komentarza
  • Mariusz Jaszczyk

    Chciałem aby moja pierwsza recenzja dotyczyła albumu wyjątkowego i niepowtarzalnego. Jednocześnie dziwię się czemu nikt do tej pory nie napisał recenzji tak nieprzeciętnego dzieła jakim jest bez wątpienia płyta zespołu Yes Tales From Topographic Oceans. Wiadomo, że dla jednych jest to jedna z najważniejszych płyt w historii gatunku muzycznego jakim jest rock symfoniczny, a dla drugich nudna i przegadana improwizacja muzyczna i dowód na to, że nawet największe grupy rockowe mają w dorobku płyty mniej udane. Jednak jak mówi mądra sentencja łacińska de gustibus non est disputandum, więc przejdźmy do rzeczy i oceńmy szósty w karierze studyjny album grupy Yes.

    A wszystko zaczęło się od tego, że ktoś napisał, że następną płytę Yes wypełni dźwiękowa wersja Biblii. Jon Anderson przyznał się, iż pomyślał sobie wtedy: 'O ty sukinsynu, zobaczysz, że naprawdę to zrobimy.' Tak się też stało. Co prawda Tales From Topographic Oceans to niezupełnie dźwiękowa wersja Biblii, ale niemalże. Zaczynając należy wspomnieć o tym, że w 1973 r., w czasie azjatyckiego tournée zespołu, w Japonii, w ręce Jona Andersona wpadła wydana po raz pierwszy w 1946 r. książka 'Autobiografia jogina', w której swe losy opisywał hinduistyczny guru Paramahansa Jogananda (5 I 1893 - 7 III 1952), założyciel organizacji religijnej Self-Realization Fellowship. Przykuła ona jego uwagę, a w szczególności zainteresowanie jego wzbudziła czteroaspektowa, mistyczna filozofia shastrick obejmująca wszystkie dziedziny życia: religię, życie społeczne, naukę i architekturę. Anderson postanowił na kanwie tej filozofii stworzyć rozbudowaną suitę, która miała się stać opus magnum grupy. Po wielu miesiącach pracy w końcu 1973 został wydany podwójny album - Tales from Topographic Oceans.

    Pierwszy utwór The Revealing Science of God (Objawienie w Boskiej Nauce) oparty został na aspekcie Śruti: odkrywaniu tajemnej wiedzy poprzez obserwowanie, jak przeszłość odbija się w teraźniejszym życiu. Drugi utwór The Remembering (Przypominanie lub Pamięć) odnosi się do poszukiwania wiedzy lub mądrości w historii leżącej w granicach ludzkiej i społecznej pamięci. Trzeci utwór The Ancient (Starożytność), oparty na aspekcie Puran (czyli gatunku literackiego świętych pism hinduizmu) odnosi się do wiedzy dawno zapomnianej, której odkrywanie opiera się na studiach artefaktów starożytnych cywilizacji. Z kolei czwarty utwór Ritual (Rytuał), oparty na aspekcie Tantr (czyli tradycji duchowego rozwoju opartej na filozofii monistycznej, uznającej, że wszystko, co istnieje, stanowi manifestację jednego bytu) to odkrywanie najstarszej, przedcywilizacyjnej wiedzy, 'rytuału życia', poprzez mistyczne studiowanie własnego wnętrza, które tę wiedzę przechowuje.

    Cztery części tej wielkiej suity mają także inne, symboliczne znaczenie, odnoszą się bowiem do samej grupy Yes. Pierwszy utwór skupia się na zespołowości tworzenia muzyki, drugi oddaje wzniosłość muzycznego stylu Ricka Wakemana, trzeci subtelność technik gitarowych Steve'a Howe'a, czwarty zaś pierwotną żywiołowość perkusji Alana White'a i basu Chrisa Squire'a. Zespół próbował oczywiście odejść od zwykłej, jakby filmowej ilustracyjności. Nie tylko posłużył się wszystkimi dostępnymi mu środkami, od efektów orkiestrowych w stylu rosyjskiej muzyki dziewiętnastowiecznej po egzotyczne rytmy i atonalne kulminacje. Spróbował nadać kompozycjom cechy muzyki programowej, na przykład w The Ancient gitary mają przywoływać wspomnienie o zaginionych cywilizacjach, a w Rilual pojedynek basu i perkusji ma wyrażać ową walkę sił dobra i zła, która jest źródłem pozytywnej energii. Jedno jest pewne - płyta ta jest popisem wirtuozerskich umiejętności wszystkich muzyków zespołu, którzy udowadniają jak wspaniałe widoki można stworzyć za pomocą muzyki.

    Dla wielu jednak Tales From Topographic Oceans wydaje się dziełem artystycznie chybionym, w dużych partiach nudnawym, we fragmentach bardziej pomysłowych i nowoczesnych - chaotycznym, nieuporządkowanym, nielogicznym. Album bardzo krytykowano, ale Anderson, jego pomysłodawca, bronił go żarliwie. Do czasu. Dziś przyznaje: Tales From Topographic Oceans to wypadkowa ogromnych ambicji i całkowitego braku energii. Oby wszyscy artyści mogli tak po latach mówić o swoich muzycznych dokonaniach.

    Osobiście muszę przyznać, że muzyka ta jest dla mnie niczym balsam na schorowane i sponiewierane serce, a jednocześnie wejściem do niesamowitej krainy, w której jesteśmy świadkami stworzenia najpiękniejszych i najstraszniejszych rzeczy jakie tylko możemy sobie wyobrazić. Polecam wszystkim wrażliwym osobom, a także ciekawym nowych muzycznych krain. Muzyka ta działa bowiem niezwykle emocjonalnie; jest ilustracyjna, a przy jej słuchaniu tworzą się w umysłach najróżniejsze obrazy. Jednocześnie przestrzegam tych, którzy lubują się w prostych i niewyszukanych dźwiękach, nie będą oni raczej zadowoleni. Bez wątpienia jest to niezwykle trudna muzycznie płytą, jednak moim zdaniem warto ją poznać, aby chociażby wyrobić sobie zdanie na jej temat, niekoniecznie zbieżne z moim.

    Mariusz Jaszczyk poniedziałek, 01, sierpień 2011 20:39 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.