Vector

Oceń ten artykuł
(7 głosów)
Lista utworów:  
1. Clear (01:51)
2. The Good Doctor (3:56)
3. Puzzle Box (07:43)
4. Veil (12:36)
5. Nil by Mouth (06:52)
6. Host (06:46)
7. A Cell Divides (04:57)
 


Czas całkowity: 44 min

Skład zespołu:
- Charlie Griffiths (gitara)
- Ray Hearne (perkusja)
- Richard Henshall (gitara)
- Ross Jennings (wokal)
- Diego Tejeida (klawisze, syntezatory)
- Conner Green (bas)

Wydawca: Inside Out Music

Więcej w tej kategorii: « Affinity Virus »

1 komentarz

  • Bartek Musielak

    Pisząc kilka lat temu w recenzji albumu "Affinity", że Leprous wywarł na Haken olbrzymi wpływ nie spodziewałem się, że ten wpływ będzie aż tak duży. Bo kiedy Norwegowie na ostatnim krążku ("Malina") odeszli nieco od pokręconego progresywnego łomotu w kierunku melodyjnych i nieco krótszych utworów, Haken na najnowszym krążku "Vector" poszedł w dokładnie drugą stronę. Stracili na melodyjności, dorzucili jednak do swojej muzyki sporo metalowej mocy. Ale czy wyszło im to na dobre?

    Brytyjczykom przy okazji "The Mountain" (moim zdaniem szczytowy album grupy) udało się zbudować markę, którą niektórzy nieskromnie porównywali nawet z Dream Theater. Oczywiście patrząc na całokształt to do swoich amerykańskich kolegów po fachu wciąż Haken wiele jeszcze brakuje, ale pewnego rodzaju opus magnum w swojej dyskografii już mają. "Górę" poza instrumentalną wirtuozerią i iście progresywnym drygiem kompozytorskim charakteryzowały przede wszystkim wpadające w ucho melodie. Na "Vector" wyraźnie ich brakuje, choć - w przeciwieństwie do poprzedniego długogrającego albumu - jest to krążek o wiele bardziej spójny.

    Po niespełna 2-minutowym intro "Clear" rozpoczyna się zasadnicza część albumu. Otwiera go pierwszy z singli, czyli "The Good Doctor" - niecałe cztery minuty rockowego grania z progresywnym zacięciem. Nie chcę robić tutaj spoilerów, jeśli jeszcze ktoś nie słuchał całości, ale to zdaje się jedyny utwór, którego refren w jakimś tam stopniu wpada w ucho. Po standardowym schemacie zwrotka / refren / zwrotka / refren mamy małe przełamanie, uspokojenie i chwilę na matematyczne połamańce. A potem break i znowu refren... koniec utworu. No właśnie, dość krótko. Drugi w kolejności utwór jest też drugim singlem - "Puzzle Box", bo taki ma tytuł, to już znacznie bardziej rozbudowana kompozycja. Tutaj Haken wreszcie przypomina ten zespół, który rozkochał mnie w sobie na "The Mountain". Aczkolwiek znowu ubolewam nad brakiem chwytliwej melodii. Mamy za to znakomitą część instrumentalną, która pewnie na YouTube doczekała się już komentarzy w stylu "mój mózg zaraz wybuchnie" (jak w przypadku choćby solo na banjo w "Pareidolia"). Niestety w środku utworu pojawia się dziwne zwolnienie, które w sumie nie wiem co ma na celu - wydłużenie utworu? Jeśli tak, to wygląda sztucznie i nic nie wnosi.

    Za to potem przychodzi moment na dwa największe klejnoty jakie znajdziemy na "Vector". Utwory "Veil" oraz instrumentalny "Nil by Mouth" to zdaje się najlepsze co Haken stworzył od czasu wspomnianej już po wielokroć "Góry" (swoją drogą spokojnie mogłyby się na niej znaleźć!). Zacznijmy jednak od początku - "Veil" to monumentalna kompozycja, przeszło 12-minutowa, wielowątkowa i zróżnicowana. Zaczyna się jak w DT z najlepszych lat, jest dość metalowo, ale też w końcu dostatecznie melodyjnie. Zdaje się tutaj objawiać uwielbienie muzyków Haken do albumu "Train Of Thought" chociażby. Świetnie też brzmią nisko nastrojone gitary, które w wielogłosowych zwrotkach mimo zwolnienia bombardują mocą. Nie gorzej wypada część solówkowa, są to chyba pierwsze tak klarowne solówki na tym albumie. Potem następuje bardziej sensowne niż w przypadku "Puzzle Box" zwolnienie oraz podniosły finał. Jeśli o solówkach mowa to nie sposób nie zwrócić uwagi na "Nil by Mouth" - kilkuminutowej zabawie instrumentalnej, która spokojnie może być zaliczona do najlepszych tegorocznych utworów w kategorii technicznego prog-metalu.

    Potem niestety album "siada". Wydawałoby się, że Haken nagrywa krążki długie, przesycone zawartością i konkretne. Niestety inaczej jest w tym wypadku. Po wspomnianym instrumentalu mamy jeszcze co prawda dwie kompozycje, ale generalnie niewiele one do całości wnoszą. "Host" rozpoczyna się bardzo ładnie od klawiszy i trąbki, później dochodzi wokal. Jest to całkiem zgrabna balladka, ale nie pasuje w tym miejscu - mogłaby znaleźć się gdzieś na początku albumu, nawet jako pierwszy album. Natomiast "A Cell Divides" to kolejna po "doktorze" prog-rockowa pioseneczka, dość banalna i niestety słabo zamykająca album. A słuchacz pozostawiony przez to zostaje z olbrzymim niedosytem, w oczekiwaniu na jakieś potężne zakończenie, klamrę, grande finale. Pozostaje jakby niedopowiedzenie...

    "Vector" nie pozostaje więc bez minusów. Jednym z największych jest jego długość - jak na standardy Haken jest to bardziej mini-album czy EP, a nie pełnoprawny krążek. Innym z minusów jest kolejność utworów, które sprawia, że o końcowej części jakoś nawet nie pamiętamy. Płyta doskonale brzmi, ma znakomite momenty i dwie świetne kompozycje - "Veil" oraz "Nil by Mouth". Ale poza tym szybko "ucieka" z odtwarzacza. A miałem wrażenie, że kiedy pierwszy raz jej słuchałem to wreszcie Haken ponownie sięgnął szczytów. Niestety, raczej wyłącznie spojrzał z utęsknieniem w kierunku "Góry".

    Bartek Musielak piątek, 09, listopad 2018 21:09 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Metal Progresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.