A+ A A-

Soen | Lizzard | Oceanhoarse | Warszawa | Proxima | 03.09.2022

Zbliża się jesień i powraca sezon upragnionych, wytęsknionych koncertów klubowych. Soen wrócił do naszego kraju w tym roku z hukiem, bo aż na trzy koncerty (Gdańsk, Wrocław, Warszawa) oraz w doborowym towarzystwie. Niżej podpisany miał przyjemność uczestniczyć w koncercie odbywającym się w stolicy.
Napiszę to tylko raz, choć mówiłem o tym wielokrotnie. Proxima to dobry klub, z tradycjami i długą historią, ale na tak ciężkie koncerty nie do końca się nadaje. Brzmieniowo, podczas wszystkich występów, nie było źle, zwłaszcza gdy grał najlżejszy w zestawie Lizzard, ale brakowało przestrzeni, co powodowało nieco męczące na dłuższą metę dudnienie. Koniec narzekania, teraz już tylko same przyjemności.
Bardzo ciekawy i zróżnicowany był skład tegorocznej trasy Soen. Wieczór rozpoczął się od występu fińskiego Oceanhoarse. Wokalista zespołu pochwalił się, że grupa jest już drugi raz w Polsce (wybaczcie, nie mam pojęcia kiedy byli po raz pierwszy). Muzyka Oceanhoarse łączy klimat tradycyjnego heavy metalu z bardziej nowoczesnym, metalcore'owym sznytem. Całość wypada bardzo przekonująco i wybuchowo. Muzyka Finów jest bardzo dynamiczna, ale też techniczna, co było słychać w solówkach gitarowych i basowych (!). Na deser panowie zaserwowali zaskakujący, ale znakomicie wykonany cover "Them Bones" z repertuaru Alice In Chains.
Następny na scenie zainstalował się francuski Lizzard (nie mylić z naszym Lizardem), którego koncert miałem już kiedyś okazję...przegapić w Stodole, gdy grupa supportowała The Pineapple Thief. Tym razem z przyjemnością obejrzałem występ Francuzów. W internecie można przeczytać, że ich twórczość jest połączeniem rocka progresywnego z alternatywnym. Szczerze mówiąc, jako osoba dość mocno siedząca obecnie w alternatywie, nie do końca to mogę potwierdzić, ale zdecydowanie słyszę w muzyce Lizzard bardzo udany miks rocka i metalu progresywnego, z lekkimi ciągotami post-rockowymi. Muzycy w bardzo udany sposób operują kontrastami i konsekwentnie budują atmosferę swoich utworów. To była przyjemna odmiana tego wieczoru, a z ciekawostek, podczas koncertu Lizzard widziałem co najmniej kilka osób przeglądających na szybko profil zespołu na jednym z najpopularniejszych kanałów streamingowych.
Na zakończenie przyszła pora oczywiście na gwiazdę wieczoru. Myślę, że muzykom Soen mogło być trochę ciasno na scenie, ale nie dali tego po sobie poznać i zagrali jak dla pięciu tysięcy, a nie pięciuset osób. Oczywiście, trochę strzelam, bo nie znam dokładnej frekwencji, ale dla porównania, ostatni koncert zespołu w Warszawie w 2019 roku odbył się w Progresji, dla zdecydowanie większej ilości osób. Jest to trochę przykre, ale wszyscy wiemy, jakie mamy obecnie czasy... Najważniejsze, że wszyscy, czyli zarówno zespół, klub, jak i publiczność dali z siebie wszystko, a energia krążyła po obu stronach sceny. Panowie nie brali jeńców i grali z pełnym zaangażowaniem, na ile tylko warunki pozwalały. W repertuarze Soen dominowały dwie ostatnie płyty, co osobiście mnie cieszy, bo to moja ulubiona część dyskografii grupy, ale nie zawiodło żadne wykonanie, a występ był bardzo równy. Zespół pozwolił sobie nawet na delikatną pirotechnikę w postaci lekkich sztucznych ogni.
Cytując współczesnego klasyka, chciałoby się powiedzieć "złote, a skromne", bo dokładnie taki był ten wieczór, z bardzo udanymi koncertami na wyrównanym, wysokim poziomie. Pozostaje tylko trzymać kciuki za licznie zapowiedziane na tę jesień koncerty i wypatrywać kolejnych okazji do muzycznych spotkań.

Gabriel Koleński.

 

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.